Właśnie wróciliśmy z majówkowego długiego weekendu i tak-byliśmy w 5 osób-hotel ładny zadbany,obsługa miła-ale tylko ta w hotelu i restauracji Refektarz-natomiast w restauracji Gościńca nad jeziorem to jest dramat-ta powinna zostać zamknięta z powodu chamskiej obsługi o jakości dań to nawet nie wspomnę!!!!!Najlepszym przykładem tego co piszę jest fakt,iż po jednorazowej-pierwszej i ostatniej wizycie w gościńcu postanowiliśmy całą piątką żywić się-śniadania w hotelu,kolacje w Refektarzu a obiady i desery w położonej nieopodal karczmie Wallenroda,gdzie spotykaliśmy tak samo niezadowolonych z obsługo i dań Gościńca.Natomiast co do reszty-bardzo słabe jest to,iż parking hotelowy jest płatny,bilard i kręgle gdzie w innych nawet o niższym standardzie hotelach jest to ogólniedotępna rozrywka.Podsumowując-Hotel Zamek Ryn jest wart odwiedzenia,polecamy bardzo restaurację Refektarz natomiast tą drugą nad jeziorem omijajcie z daleka.Płacąc kilka tysięcy za parę dni a doliczając koszta parkingu i podstawowych atrakcji to albo warto noclegować gdzie idziej a zamek zwiedzić albo wybrać się za granicę w pełnym all-wyjdzie taniej i nie będą z człowieka robić tzw krowy dojnej.Zaznaczam,że zamek ten ze wszystkich jakie do tej pory odwiedziliśmy a mamy ich sporo na koncie właśnie przez taką politykę wypadł najsłabiej.Podkreślam-pokoje czyste,obsługa ok,natomiast szerokim łukiem omijajcie chamską obsługę i totalnie niedobre jedzenie w Gościńcu Ryńskim-który jako restauracja należy do zamku.Cała nasza piątka poleca natomiast Karczmę Wallenroda,od której Gościniec mógłby się uczyć gościnności bo to hasło-legendarna gościnność to tego miejsca ma się nijak

Wyjazd na dwa dni. We dwoje, bez dzieci. Ważna dla nas rocznica. Wiedziałem, co rezerwuję. W pośpiechu, bo tyle roboty. Żadne tam luksusy. Po prostu pokój „ekonomiczny” w czterogwiazdkowym hotelu. Standard, który (jak myślałem) sam znałem z innych czterogwiazdkowych, nie tylko w Polsce czy Europie. Informowali, że pokój ma okno na zadaszony dziedziniec. Przyznaję. Nie przeszkadzało mi to. Ale się zdziwiłem, bo za naszym oknem, jak się okazało, był nie tylko dziedziniec; była też antresola, do której był powszechny z dziedzińca dostęp (schodami). Na antresoli półki z książkami, kanapy, ławy. Czyli każdy ma potencjalną możliwość zaglądania nam do okna? Nie mówiąc, że miejsce przypominało coś a la holetowe foyer, gdzie życie toczy się do 2-3 w nocy. E tam, pomyślałem. Jest jeszcze zasłona. Ale nie dało się okna zasłonić w całości, czy to z jednej, czy z drugiej strony. Albo było widać nasze łóżko, albo wyjście z łazienki. Poszliśmy reklamować. Pani niemiłym głosem stwierdziła, że przecież informowali przy rezerwacji, że „ekonomiczne” mają okna na dziedziniec. Oparłem, że nie to jest problemem. Tylko to, że nam ludzie mogą siedzieć „na parapecie” z drugiej strony. A okna nie da się całkowicie zasłonić. Ale Pani odparła, że spała tam. I wie, że okno zasłonić się da. Ostatecznie Pani wezwała Pana z mundurze-garniturze i przez 10 min Pan oprowadzał nas po 3 innych pokojach. Mieliśmy wybrać.. I gdy wahaliśmy się pomiędzy dwoma z nich (trzeci w ogólne nie przypadł nam do gustu) okazało się, że Pani źle powiedziała. Te dwa nie mogą być dla nas. Tylko ten trzeci. Poszliśmy po rzeczy i zamierzaliśmy wracać do domu. Pani trochę zreflektowała się. Przestała się pogrążać. Zaproponowała pokój na przedzamczu (Gościniec – jakiś 200 m od zamku) z widokiem na jezioro. I darmowe wejścia na Biesiadę Rycerską wieczorem. I Rabat za pobyt 100 zł. Ok, mówię, ale najpierw idziemy zobaczyć pokój. Rzeczywiście, tym razem było całkiem ok. Znaczy normalnie. Postanowiłem zastosować „grubą kreskę”. Tabula rasa. Od teraz już będzie tylko lepiej. Tymi słowami rozstaliśmy się z Recepcją. Następnego dnia postanowiliśmy z wyprzedzeniem uregulować pobyt. Inna Pani, znów nieprzyjemnym tonem stwierdziła coś w rodzaju: że jak to?, darmowa biesiada rycerska? To się nie zdarza…ona musi zadzwonić, i rabat 100zł? Ona nic nie wie. Prawie doliczyła do rachunku nie do końca przeze mnie potwierdzoną i ostatecznie niezrealizowaną (bo przecież trzeba było walczyć o jakiś normalny pokój) rezerwację motorówki. Doliczyła inne rzeczy. Nie drążyłem do końca, bo nie pamiętałem, za ile rezerwowałem miesiąc wcześniej i ile było przedpłaty. Ale coś mnie tknęło i sprawdziłem rezerwację. Okazało się, ze „zchargowali” nas jakieś 200zł więcej w odnieseiniu do pierwotnej oferty, a jakieś 300zł więcej, uwzględniając rabat z dnia wczorajszego. No więc kolejna wyprawa do recepcji. Ale już na spokojnie. Bo widać trzeba rozmawiać jak z dziećmi. Wytłumaczyłem spokojnie, Pani już milsza (zorientowała się może, że coś się nie zgadza i że chyba nie jestem oszustem, Januszem itp.). Mieli oddzwonić. Ostatecznie oddzwonili. Zaproponowali zwrot, ale mniejszy, niż powinni. Zresztą jeszcze nie wpłynął na konto. A co tam. 50 czy 100 zł w tą, czy w tamtą. Nie zbiednieję. Nie wiem, jak to interpretować. Mieliśmy 6-7 letnią przerwę od hoteli tego typu. Rodziły się kolejne dzieci, weszliśmy w turystykę typu slow (bo jest kreatywna, super miejscówki, standard, niebanalność itp.). Coś się stało z hotelarstwem w Polsce. In minus oczywiście. Niekompetencja, nieprofesjonalizm, może żądza odbicia się za wszelką cenę po pandemii, chciwość? Trudność o dobrych pracowników? Sprawdziliśmy z Żoną ile kosztuje tam tydzień w lipcu. Z trójką naszych dzieci. Bo nawet rozważaliśmy (po tabula rasa) powrót do Rynu latem. Ok. 10.000 zł. Na wakacje przeznaczymy pewnie dużo więcej. Stać nas. Ale nie będzie to hotel Ryn. Chyba też żaden inny w Polsce. Cieszę się z tej wizyty. Znowu zachciało mi się latać za granicę.

Hotel Ryn to cudowne miejsce, w którym nie dość, że można odpocząć to również wspaniale zjeść. Pokoje, a właściwie komnaty są piękne i przestronne. Hotel a właściwie zamek jest magiczny i wyjątkowy. Wspaniałą atrakcją było zwiedzanie zamku z przewodnikiem Krzyżakiem. Jedzenie wyśmienite w tym dziczyzna. W życiu nie jadłam tak pysznej kaczki i zupy rybnej :) Wszystko bardzo świeże i na wysokim poziomie. Duży basen (akurat jeden z dwóch był zamknięty kiedy byliśmy), dwa jacuzzi u sauna na basenie, dodatkowo na innym piętrze sale z różnymi saunami oraz seanse saunowe z Saunamistrzem w saunie 4 Żywiołów, wspaniałe przeżycie. Polecam i na pewno wrócimy z mężem nie raz :)

Hotel w zamku. Warto poczuć powiew historii. Dostępne dwa baseny jacuzzi i najlepsze saunarium w jakim byłem. Dobra lokalizacja pozwala zobaczyć wiele mazurskich atrakcji.

Jak na 4-gwiazdkowy hotel (a byłam w wielu 4-gwiazdkowych więc porównanie mam) spore rozczarowanie. Woda w basenie zimna ale najbardziej żenujący poziom śniadań. Byliśmy cztery dni i codziennie to samo menu. Pomijam już brak jakichkolwiek urozmaiceń ale parówki, kaszanka, zupa mleczna, dwa rodzaje wędliny, ryba z octu i dwa jogurty oraz fasolka po bretońsku która była odgrzewana dzień w dzień przy czym smakowała jak ze słoika nie czyni tego miejsca hotelem z czterema gwiazdkami. Naleśniki niedopieczone, w kółko ten sam dodatek typu sos truskawkowy, deserów brak. Kawa nie miała nic wspólnego z kawą natomiast soki z automatu z proszku rozwodnione albo słodkie i sztuczne. Żenada. Dania z Restauracji hotelowej a'la carte zrekompensowały nieco ocenę hotelu, wyszukane, bardzo smaczne i na wysokim poziomie. Zastanawiam się jak ta sama kuchnia może serwować tak różne dania... Co innego powiedzieć mogę o obsłudze i ogólnej prezencji hotelu, tu raczej bez zarzutu.